wtorek, 24 listopada 2009

Wieczór z plebanią

Coraz bardziej jesienna jesień, a żaba przebywa w dalekiej Toskanii. Lekturowo, rzecz jasna, siedząc wygodnie na własnym zielonym liściu i sącząc małymi łyczkami zieloną herbatę z opuncją. W miejscu dość niecodziennym, bo na plebanii, gdzie autorka, Małgorzata Matyjaszczyk, malarka, nauczycielka plastyki, jest gospodynią u zaprzyjaźnionego księdza. Plebanie literackie dotąd odwiedziłam dwie – w Złotym Brzegu i w Haworth, obie odległe w czasie (pierwsza na początku XX wieku, druga w I połowie XIX) i obie protestanckie. Gwoli ścisłości pierwsza prezbiteriańska, druga anglikańska z silnym wpływem rozwijającego się wtedy metodyzmu, do którego pastor Brontë zachował przez całe życie pewną życzliwość, również przez wzgląd na swego dawnego proboszcza, Tomasza Tighe, przyjaźniącego się z twórcą anglikańskiego metodyzmu, Johnem Wesleyem. Tutaj mamy XXI wiek, rok 2007, włoska kuchnia, kolory, sztuka, katedry, małe i wielkie kościoły, z których każdy jest zabytkiem, problemy życia codziennego, odmienne obyczaje...niby wcześniej to wszystko znałam, z różnych innych i z większym polotem napisanych książek ale, na wszelkie żabiości, na pewno nie z punktu widzenia artystki gosposiującej na wymagającej remontu plebanii w San Pantaleo i zajmującej się dodatkowo wyrabianiem pięknych świec (choćby w kształcie żółtego sera)! Dla tegoż faktu i dla całej masy ciekawych faktograficznie szczegółów, no i miejsca, warto choć przejrzeć.
Właśnie dotarłam do robienia kremu z serka mascarpone (książka zgodnie z obowiązująca modą w tego typu tekstach, jest okraszona gęsto przepisami kulinarnymi) i zdecydowanie zgłodniałam. Chlebek razowy, salami, pomidor, oliwa i można dalej czytać o wystawie w Uffizi, gdzie rokrocznie na Boże Narodzenie z magazynów wyciąga się dzieła, których nie zmieszczono w salach stałych wystaw. Autorka, nie przepadająca zwyczajnie za moim ulubionym Botticellim, zechciała zwrócić mu honor za Madonnę della loggia. Pochwalam. Sacząc zielono zieloną herbatę, zagryzaną salami. Dla zainteresowanych kumknięciem, dziełko nosi tytuł: „Mój pierwszy rok w Toskanii”.

2 komentarze:

  1. O, następna książka o Toskanii. Z Twojego opisu wynika, że powinna stanowić miłą lekturę.
    Dzięki za kumknięcie, żabko ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zależy, co kto lubi, wiewióreczko:) Literacko to nie jest jakaś perełka, po prostu opis, dzień prawie po dniu życia na plebanii w małym włoskim miasteczku. Z wymienianiem - jedliśmy to i to, odwiedziliśmy to tego a tego, zwiedziliśmy to i to. Między tym jednak wyczytałam mnóstwo szczególików z prywatnego życia - a więc tego, co mnie interesuje - jakiego typu ludzie tam żyją, jakie mają zwyczaje, jak wygląda zwykłe, codzienno-niecodzienne życie na włosko-polskiej plebanii.

    OdpowiedzUsuń

żabi blok

Jako że jest to żabi blok (żabie rysunki będą, będą), witam potencjalnych czytelników stosownym i staroświeckim (jak na żabkę) : kum! kum! kum!