
Święta, święta i po świętach. Z Żabiej Qchni – pracochłonne, ale rewelacyjne ciasto, w całości pożarte prawie w błysku przez żabiego męża, szwagra i tatę szwagra. Tudzież przelotnych żabich gości. Ciasto nazywa się Ambasador, co mi przypomina stary dowcip o rosyjskim, nie ambasadorze wprawdzie, tylko konsulu, ale zawsze:
Grupa rosyjskich turystów przyjeżdża do Anglii. Zakwaterowali się w hotelu, mają wychodzić, zwiedzić miasto. Przewodnik mocno zatroskany, uprzedza stanowczo: "Uważajcie, nie oddalajcie się od grupy. Tutaj wszędzie sutenerzy stoją. I pamiętajcie, natychmiast, jak się przypadkiem zgubicie, żądajcie rosyjskiego konsula!"
Mimo tych ostrzeżeń, jeden z Rosjan się zgubił. Kiedy stał pod pubem, rozglądając się nerwowo, podszedł do niego jakiś mężczyzna:
- Do you want a white woman?
- No, no! – rozkrzyczał się wystraszony Rosjanin.
- Do you want a black woman?
- No!
- Do you want a man?!
- NO!!! I WANT RUSSIAN CONSUL!
- Possible, but very expensive...
Ambasador
1/2 l mleka
1/2 kg masła
8 żółtek
6 dag mąki kartoflanej (lub budyń)
45 dag cukru
1 cytryna lub kwasek cytrynowy
2-3 pomarańcze, gruszki, brzoskwinie, ananasy lub inne owoce z kompotu (z puszki albo świeże też mogą być)
10 dag skórki pomarańczowej
10 dag orzechów, rodzynek, migdałów (lub olejek migdałowy)
1 czekolada gorzka
1 kieliszek spirytusu
5 dag kakao
wiśnie
Zagotować mleko z cukrem waniliowym, dodać 40 dag cukru.
Żółtka utrzeć z 5 dag cukru i z 2 łyżkami mąki kartoflanej. Wlać do gotującego się mleka i zagotować jak budyń. Odstawić, ostudzić (uważać na palce...). Masło utrzeć w makutrze na puch (można i mikserem, ale nie ta frajda...do makutry w przypadku braku dziewki kuchennej o odpowiedniej krzepie, najlepiej zatrudnić dostępnego faceta). Dodawać po łyżce zimnego kremu. Masę podzielić na dwie części. Do jednej dodać sok z cytryny oraz owoce i skórkę pomarańczową. Do drugiej kakao, pokrojoną na kawałeczki czekoladę, migdały, orzechy, rodzynki, spirytus, wiśnie i dobrze wymieszać. W średniej tortownicy ułożyć biszkopty, nasączyć je lekko spirytusem i na nie wyłożyć kolejno masy. Biszkopty można też włożyć do środka, bądź przełożyć nimi masy. Można ułożyć kilka warstw kremu naprzemiennie. (ha! Udało mi się użyć tego samego wyrazu w różnych odmianach pod rząd!) Wierzch posypać bakaliami i wylać nań galaretkę (ma jej być niezbyt duża warstwa, Żabie udało się skutecznie zagalaretczyć pół piwniczki mało zsiadłą polewą, wyprodukowaną w dużej ilości).
Smacznego w Nowym Roku, kum, kum!
:D Kawał przedni a ciasto zapowiada się smakowicie :P
OdpowiedzUsuńWow... jakie ciasto! Faktycznie, istny ambasador - bogaty i pełen przepychu, ezgotyczny owocami i wyrafinowany smakami. Nic dziwnego, że szybko zniknął ze stołu ;)
OdpowiedzUsuńAnegdota dobra, powtórzę tacie, on uwielbia rosyjskie dowcipy :D
Hm, a to ciasto, które jem w tej chwili, to własnie ów rosyjski konsul? ;-) Bo ma orzechy i bakalie na wierzchu, ale jako że sama nie znam się na kuchni ani na qchni tym bardziej, to nie potrafię stwierdzić, czy z tego przepisu, który podałaś, mogłoby wyjść coś takiego, co właśnie jem i czym się zachwycam ;-)
OdpowiedzUsuńAle w przepisie nie ma miodu, więc wniosek z tego, że to, co jem, to chyba raczej jest jakiś inny, miodowy żabi konsul :-)
To, co jesz, Miriel, to jest tzw. miodownik, ciasto z miodem i masą grysikową, pewnie też się znajdzie w qchni. Ambasadora wszystkim naprawdę polecam - to jest ciasto bez pieczenia, nieco ciężkie i popracować trzeba łapkami, ale efekty są.
OdpowiedzUsuńTo się cieszę, że żabie łapki są takie zdolne! :-)
OdpowiedzUsuńCałość bloga urocza,będę często zaglądać.
OdpowiedzUsuńMiodownik znam, dobry,to spróbuję zrobić.
Chomik z Łodzi
A, to mi bardzo przyjemnie. Trzymam kciuki za udanego Ambasadora:).
OdpowiedzUsuń