środa, 21 kwietnia 2010

Żabę sushi

Ostatnio żaby mają fazę suszącą. Konkretnie, gdzie tylko mogą, zapychają się sushi. I stosownie do sushienia - zieloną herbatą. Usiłuje przy tym nabrać wprawy w pałeczkowaniu, zwłaszcza, że jednorazowe pałeczki drewniane, przy rozdzielaniu bardzo miło trzeszczą. Zważywszy na konotacje w kulturze japońskiej, powinna przypomnieć sobie poczciwego starego Freuda i się zarumienić, ale nic z tego. Pałeczek trochę w domu na liściu jest - dwie pary przywędrowały z Pekinu (prezent), kilka zostało kupionych przy okazji. I ćwiczymy, choć daleko do wprawy.
Właściwie sushi nie ma rodowodu japońskiego. Do Kraju Kwitnącej Wiśni przywędrowała z delty Mekongu i pierwotnie była po prostu jednym ze sposobów konserwacji mięsa w gorącym i wilgotnym klimacie. Gotowany ryż był idealnym rozwiązaniem. Ryby i mięso czyszczono i solono, a następnie układano warstwami w drewnianych lub glinianych naczyniach, mięso na przemian z ryżem. Obciążano przykryte naczynie kamieniem i odstawiano w ciemne, chłodne miejsce na trzy lata. Tak przechowywane mięso nabierało specyficznego smaku i ostrego zapachu. Ten sposób konserwacji dotarł do Japonii przez Chiny ok. VIII wieku n.e. Tak przyrządzone mięso, ściśle według receptury z południowo-wschodniej Azji nosiło nazwę narezushi.Potem skrócono okres przechowywania z trzech lat do około roku, potem miesiąca. W XVI wieku pojawiła się nama nare, bliskie już współczesnemu sushi, jako że sfermentowanego ryżu, po miesięcznym leżakowaniu już nie wyrzucano , tylko jedzono razem z mięsem. Następnym krokiem było przygotowywanie iizushi - wypatroszonej ryby, do której wkładano ryż, przyciskano całość kamieniem, odstawiano na noc i podawano następnego dnia. W XVII wieku, czas leżakowania tejże potrawy był jeszcze krótszy - kilka godzin - było to hayazushi. W okresie Edo powstało także makizushi owinięte najczęściej w arkusze wodorostów nori, dzielące się na kilka podgrup, w zależności od używanych składników oraz chirashizushi z ryżu, na którym położono warzywa, ryby czy owoce morza.Potem pojawiają się hakozushi (oshizushi), przyrządzane w specjalnej drewnianej ramie, edomaezushi z ciepłego ryżu, nigirizushi w formie bryłki z ryżu, na której spoczywa kawałek surowej ryby...
Używano do sushi łososia, tuńczyka, węgorza, pstrąga, makreli, owoców morza (krewetek, ośmiornic, kałamarnic, jeżowców, z warzyw - ogórka lub tykwy.
W XX wieku pojawiło się mnóstwo modyfikacji, tak w formie, jak i w typie składników. Powstało choćby uramakizushi, sushi wywinięte wewnętrzna stroną na zewnątrz, ażeby "ukryć" wodorosty, zaczęto tworzyć sushi ozdobne, w kształcie kwiatów, zwierząt, znaków chińskich, rożki wypełnione ryżem i zwyczajowymi składnikami sushi (temakizushi), ryż zamknięty w woreczkach ze smażonego serka tofu (inarizushi)... Zaczęto do sushi wkładać drób, awokado, majonez, żółty ser, serek Filadelfia i co kto tylko chciał.
Sushi jada się z sosem sojowym, ostrym zielonym chrzanem, wasabi i cienkimi płatkami imbiru, marynowanego w zalewie octowej z dodatkiem cukru.
Długo by jeszcze można.
W Warszawie ostatnio całkiem sporo susiarni. Nie na wszystkie żabę stać i nie wszędzie po drodze. Ostatnio łapie w biegu w barkach szybkiej obsługi - całkiem niezłe rodzaje sushi za 8 PLN można kupić w "Tokyo", w Złotych Tarasach. Osobiście poleca "Satori", przy Al. Stanów Zjednoczonych 72. Także ze względu na bardzo dobry sernik na zimno z dodatkiem zielonej herbaty. W serniku, ma się rozumieć. Smaczne to było, acz dziwne.
A w ogóle zainteresowanych tym, co się je w Japonii i jak się to dokładnie nazywa odsyłam do uroczej książeczki "Tradycje kulinarne Japonii" Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek.

7 komentarzy:

  1. Jakoś nie wyobrażam sobie tego mięsa, które leżakuje 3 lata pod kamieniem...

    Same ciekawe rzeczy można się u Ciebie dowiedzieć, żabko. Może i wiewiórka skusi się na sushi? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chomik potwierdza!Sushi dobre, płatki imbirowe doooobre!!!Tylko trochę droga ta przyjemność.
    Chomik z Łodzi

    OdpowiedzUsuń
  3. A w ogóle ciekawy tekst.Chomik poleca: Maguelonne Toussaint-Samat
    "Historia naturalna i moralna jedzenia "
    świetna książka

    OdpowiedzUsuń
  4. No proszę... To nawet z żabiego bloga mogę się dowiedzieć czegoś o Japonii :-)) To miło. Na jedzeniu się nie znam, i jakoś nawet nie kusi mnie kuchnia japońska, ale cóż, w ogóle jej nie znam, a słowo "sushi" brzmi dla mnie tak egzotycznie, że od razu spodziewam się w nim surowej trującej ryby nadziewanej morskimi robakami ;-) Ale o tej kuchni to się nawet ciekawie czyta, w praktyce mnie "sushi nie kusi", ale teoretycznie to nawet zainteresowało :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mimo, iż rybki to jedyne mięso, jakie spożywam (przyrządzona na wiele różnych sposobów), to jednak sushi mi nie przypadło do gustu zdecydowanie ;)

    Ale ciekawych rzeczy się dowiedziałam z tego wpisu :-) Dzięki! I spokojnego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nigdy nie jadłam sushi i mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spróbować. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe informacje o sushi... tak trochę niemiło mi się zrobiło, mięso trzy lata w ciemnym, chłodnym miejscu w naczyniu glinianym przykrytym kamieniem. No ale tłumaczę sobie... widocznie jednak zjadliwe, bo by nie przetrwało do teraz zmodyfikowane ;) A sushi robiłam sama w domu, tylko trzeba dojść do wprawy w zawijaniu (no właśnie trzeba dojść do wprawy- czego mi brakuje). Ale krojąc nie rozwinęło się tylko zrobiło się trochę jajowate, więc za mało zbiłam/zwinęłam ;)

    OdpowiedzUsuń

żabi blok

Jako że jest to żabi blok (żabie rysunki będą, będą), witam potencjalnych czytelników stosownym i staroświeckim (jak na żabkę) : kum! kum! kum!