niedziela, 3 stycznia 2010

Baśń

Wygląda na to, że „Wroniec” wzbudził wśród krytyków dość mieszane uczucia. Być może dlatego, że czytelnicy, którzy już zaszufladkowali Dukaja, oczekiwali czegoś innego. A tymczasem zamiast demaskatorsko-filozoficznego sf z problemami lub wielkiej i poważnej opowieści o stanie wojennym (wedle oczekiwań niektórych) mamy tu baśń. Reakcja na którą jako żywo przypomina mi reakcję na „Władcę Pierścieni”, dawno, dawno temu. Ze wszystkich recenzji przebija chęć wpasowania tej opowieści w jakieś kategorie i zarazem niemożność określenia: „co to właściwie jest”? Być może zaszkodziła tej książce szufladka „stan wojenny”, z którym, jak sam autor zauważył w wywiadzie, nie oswojono się, który nie znalazł odbicia literackiego.
Dla mnie ta opowieść nie musi dziać się w stanie wojennym. Zima roku 1981 to dodatkowe dno, znajomość tamtych realiów być może nadaje tej historii głębi, podobnej do tej, jaka „Władcy Pierścieni” nadaje „Silmarillion”, ale – niewiele poza tym. Mogłaby się ta baśń dziać w jakimkolwiek kraju, w jakimkolwiek miejscu – nazwy i realia gry językowej mogłyby być zupełnie inne, a i tak byłaby to opowieść zrozumiała dla czytelnika. Na kolejnym poziomie – rzeczywiście jest to jakiś zmetaforyzowany wycinek z historii naszego kraju – a taką metaforyzację mamy we krwi od czasów zaborów, kiedy to można było, jak w ówczesnej literaturze popularnej robił Sienkiewicz, pisać np. o indiańskim wojowniku występującym w cyrku w Ameryce, a i tak czytelnicy kiwali głowami, acha, my wiemy, kim jest tak naprawdę Sachem, cenzura zaś przepuszczała spokojnie. Na innym jeszcze – sen chorego chłopca, czy też prawdziwa rzeczywistość widziana oczami dziecka, które usiłuje opisać odbicie, drugie dno rzeczywistości, coś, co widzą tylko dzieci, mistycy i szaleńcy, co wymyka się normalnemu opisowi, więc musi być „baśnią”.
Znamienne – Adaś nie ratuje świata, jak w większości tego typu schematów – ratuje swój mały świat, odzyskuje rodziców, za cenę utraty niewinności – czyli dziecięcego, a więc nieschematycznego spojrzenia i opisywania rzeczywistości. Portrety Wrońca i jego stworów będą już tylko rozmazanymi kleksami, stukot w szafie – tylko stukotem, baśń, nawet ta groźna, ale taka, z którą można było walczyć kolorem, opowieścią i słowem, odejdzie, zostanie tylko szarość. A może tak naprawdę nie odejdzie, tylko Adaś, a z nim cały, ocalony od Wrońca świat, zatraci możliwość widzenia prawdziwej istoty rzeczy, którą trzeba tylko właściwie nazwać, czystych i brudnych kształtów, jasnych i ciemnych barw? Całej tej grozy, piękna i bohaterstwa, która jest w baśniach? W dzisiejszej kulturze, w której dekonstruuje się tylko stare opowieści, ale nie tworzy nowych opartych na dychotomii dobra i zła, jasności i ciemności lecz tak samo szare i rozmyte jak rzeczywistość, nie jest to żadna nowość.

1 komentarz:

  1. Dukaja lubię bardzo wybiórczo - bardzo "Inne pieśni" do których często wracam; całkiem, całkiem "Perfekcyjną niedoskonałość"; nie zdołałam przebrnąć przez "Extensę". Nie wiem czy sięgnę po "Wrońca", ale jestem Ci wdzięczna za ta recenzję - ułatwi mi decyzję kiedy stanę przed wyborem "czytać-nie czytać" :)

    OdpowiedzUsuń

żabi blok

Jako że jest to żabi blok (żabie rysunki będą, będą), witam potencjalnych czytelników stosownym i staroświeckim (jak na żabkę) : kum! kum! kum!