środa, 6 stycznia 2010

Mikołajek i Król Kruków

„- U nas na święta- powiedziałem – będzie Bunia, ciocia Donata i stryjek Eugeniusz.
- A u nas – powiedział Alcest – będzie biała kiełbasa i indyk.”
Na liściu też były. Obowiązkowo indyk pieczony z nadzieniem, acz nie w indyku rzecz. Zastanawiała się żaba długo, co jej brakuje w wydanych niedawno „Nieznanych Przygodach Mikołajka". Książeczka ładna, opowiadania pierwsze, więc mniej może lekkie niż te, które znamy z „Mikołajka", „Rekreacji Mikołajka”, ale czy tylko to? A może po postu Mikołajek narysowany po latach przez Jeana-Jacquesa Sempégo, po długiej artystycznej drodze, nie jest już tym samym Mikołajkiem w wcześniejszych książeczek? Kreska się zmieniła. Ten Mikołajek jest może bardziej wyrafinowany formalnie, kreska delikatniejsza i bardziej zdecydowana zarazem, ale brak mu żywiołowości, lekkiego szaleństwa. Widać za to bardzo w nim i w nowych rysunkach jego twórcę, który zdążył przejść długą drogę od czasu spotkania Goscinnego i narysowania małego urwisa w krótkich spodenkach oraz jego kolegów, do obecnych czasów, w których jest poważanym rysownikiem, mającym duży dorobek i publikującym w „New Yorker”, „Paris Match”, „Figaro Littéraire”. Zabawne, że opowieści sprzed półwieku ilustrowane są rysunkami o 50 lat starszymi. Żabie uświadomiła, jak bardzo te urocze opowiastki połączone były z ilustracjami, jak ważna jest dobra ilustracja i ile może dać, choć także zabrać. Wyraźnie to widać w dobie zalewu albo postdisneyowskimi wytworami, albo „artystyczną” ilustracją, przy której z pewnym rozrzewnieniem wspomina się Marcina Szancera, Antoniego Uniechowskiego, Marię Gabryś-Orłowską, Ernesta Sheparda, Ilon Wikland, i wielu tych polskich i obcych artystów, których rysunki żaba pamięta z książek dzieciństwa. A największe wrażenie zrobił na żabie „Król Kruków” Paula Delarue, wydany w serii „Baśnie i legendy z całego świata”, cieniutkich książeczek, ilustrowanych prześlicznie .Ta baśń, nie dość, że była dziwna, niepodobna do swojskich opowieści o Kopciuszku, czy bajek Brzechwy, to jeszcze ozdobiona obrazkami Stasysa Eidrigeviciusa. Właściwie to te ilustracje, na równi z tłumaczeniem Stanisława Dygata, w którym widać, co żaby już wtedy najbardziej w słowach lubiły i na co były łase, spowodowały, że mała,siedmioletnia żabka czytała wtedy w kółko i recytowała:
„Królowo - powiedziała błękitna trawa - nie ścinaj mnie swym złotym nożem. Jestem błękitną trawą. Ale nie jestem trawą, która śpiewa nocą i dniem, trawą, która kruszy żelazo”.
„Jestem błękitną trawą, trawą, która śpiewa dniem i nocą. Jestem błękitną trawą, trawą, która śpiewa dniem i nocą”.
„Uczyniwszy to, dotknęła trawą łańcucha, który ważył siedemset funtów i skuwał Króla Kruków. Trawa wciąż śpiewała:
- Jestem błękitną trawą, trawą, która śpiewa dniem i nocą, trawą, która kruszy żelazo. Jestem błękitną trawą, trawą, która śpiewa dniem i nocą, trawą, która kruszy żelazo.”
Naprzemiennie z "Czy to bajka czy nie bajka, była sobie pchła Szachrajka", tudzież: "Pchła Szachrajka była mała, między pchełki się wmieszała."

Dziw, że ją rodzina nie zadusiła w desperacji.

Jak widać, małe żaby (znaczy - kijanki) lubiły przeskakiwać od mrocznych baśni do lekkiego humoru. I na odwrót.

3 komentarze:

  1. Mała wiewiórka recytowała równie często:
    "I codziennie królewna wypędzając gęsi przez bramę miejską odzywała się do głowy konia słowami:
    - O Falado, wisisz nad wrotami!
    A głowa jej odpowiadała:
    - O, królewno, biegasz za gąskami! Gdyby to twoja matka widziała, serce by jej pękło z żałości."
    i "Był, żył raz czarodziej.
    Nie łaskawca i dobrodziej,
    ale złośnik, filut, kpiarz!"

    Poza tym do dziś uwielbiam Szancera :))) i Grabiańskiego, i Grabiańskiego! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt, zapomniałam o Grabiańskim;P. Pierwszy raz go zobaczyłam w tym starym zbiorku Ewy Szelburg -Zarembiny, "Idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd, gwiazdy świecą i migocą, az wyjrzały ptaszki z gniazd...i ilustracja do szczeniątek, jak to było? "bez liku, szczeniątek w koszyku, jedno podobne do matki, drugie w białe łatki,trzecie czarne jak wronka, czwarte bez ogonka, podpalanych dwoje, a ostatnie, to najmniejsze będzie moje." I te szczeniątka wyłażące z koszyka.
    Falada, o Falada też była była fajna. I "powiej wietrze powiej, porwij czapkę Kostusiowi!"
    Mnóstwo mi tego utkwiło w pamięci. I jeszcze z baśni o 7 krukach (nie pamiętam autorstwa): "Matko matko, wielka Twoja wina, idzie drogą zła godzina, idzie idzie przy Twej ścianie, coś wyrzekła, niech się stanie.":)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pchła! :DDD Żabko droga! :) Ja pamiętam tak: "Chcecie bajki? Oto bajka
    była sobie pchła szachrajka!
    Niesłychana rzecz po prostu
    by ktoś tak małego wzrostu
    i z marnego, pchlego rodu
    mógł wyczyniać - bez powodu!
    Takie psoty i szachrajstwa
    jak pchła owa - proszę Państwa!" :D
    i:
    "sto tygrysów, sto lampartów,
    ze mną - panie- nie ma żartów!-
    Takiej właśnie pragnę żony-
    Jombo- sługa uniżony" ;D
    i "zaśpiewała takim basem,
    że aż wszyscy, co siedzieli,
    spadli z krzeseł i foteli" ;)
    Pchła była świetna ;P
    Tak, mała dziewczynka z porcelany też na pamięć znała wierszyki, a i bajki takoż, trzyletnim berbeciem będąc, czytała bajki, z ulubionym Szewczykiem Dratewką na czele :) "Był raz sobie Szewczyk Dratewka. Biedak był z niego, a biedak!" :D "A tych wagonów jest ze czterdzieści, i w każdym coś się innego mieści". "Wrzuciłeś Zbysiu list do skrzynki? - Wrzuciłem, proszę cioci" ;) I bardzo lubiła rozkładane jak harmonijka bajeczki Krasickiego, zwłaszcza o ptaszkach w klatce:
    "Cóż się żalisz? - staremu mówił czyżyk młody-
    masz tu w klatce większe niż w polu wygody.
    Tyś w niej zrodzon- rzekł stary- przeto ci wybaczę.Jam był wolny- dziś w klatce - i dlatego płaczę." I o myszce i żółwiu:
    "Że zamknięty w skorupie, niewygodnie siedział, żałowała myszka żółwia, żółw jej odpowiedział:
    Miej ty swoje pałace, ja mój domek ciasny,
    prawda, nie jest wspaniały, mały, ale własny." Wielbiła "Przez różową szybkę" z rysunkami Sztancera, wzruszała się losem "Dziewczynki z zapałkami" i świetnie się bawiła na ironicznych wierszykach, zwłaszcza ulubionym: "Każdy mi Janka stawia za przykład, wychwala jego zalety,
    mówiąc - Janek to postać niezwykła,a ja to ciemniak, niestety.Zabrać więc Janka na rower mogę, gdy na wycieczkę pojadę, Janek mi w nocy oświetli drogę, bo ciągle świeci przykładem." :D
    Dziękuję Żabko za chwilę z dziecięcymi wierszykami :) Mniam :) Dawno się tak nie ubawiłam, jak odświeżając w pamięci ukochane strofy :)

    OdpowiedzUsuń

żabi blok

Jako że jest to żabi blok (żabie rysunki będą, będą), witam potencjalnych czytelników stosownym i staroświeckim (jak na żabkę) : kum! kum! kum!