piątek, 29 stycznia 2010

Dźwięki, szelesty, skrzypienia

Jak zdefiniować, czy nawet tylko nazwać zupełnie nowy dźwięk? Co zrobić, gdy pojawiły się odgłosy, których nie słyszało się nigdy dotąd i, jak mistykowi na opisanie innego wymiaru świata, brakuje słów na dokładne opisanie, co się właściwie usłyszało? Używamy więc analogii, porównujemy do czegoś, co kiedyś tam słyszane i co, jak powiedziano, dziecku, tak a tak się nazywa? W tej chwili jest to szelest i stukot. Ale co to jest szelest? Dźwięk jaki wydają zaschłe liście, kiedy brodzisz w nich jesienią? Dziwny poszum „szszszsz”. Zaskakujące to - usłyszeć, naprawdę, namacalnie usłyszeć, że polski jest mową szeleszczącą. Głoski „sz”, „ś”, „s”, „cz”, „ź”, „dź”wydają specyficzny dźwięk podobny do szelestu. W ogóle ich się przedtem nie słyszało, nie wyławiało z masy innych głosek, choć wiedziało, że są - ile to się namęczył logopeda tłumacząc, gdzie trzymać język i jak ustawiać zęby!
Inne głoski skrzypią lub lekko dudnią. Klawiatura komputera wydaje dziwny, skrzypliwy odgłos. Jest to raczej stukanie połączone z szelestem, mniej szelestliwym bardziej stukającym. Woda z kranu też wydaje inny dźwięk. Jakby do normalnego, słyszanego dotąd dołączyło się dodatkowe brzmienie. Śnieg chrzęszczy. Szszelest, chrzęst, chrzęstoszelest. Niby znane słowo: „chrzęszczy”, ale usłyszane, nabiera innego znaczenia, wymiaru, zwłaszcza gdy inaczej wyobrażaliśmy sobie sobie chrzęszczenie. Komputer pracujący szumi jak wiatr, ale inaczej. Szklanki hałasują bogaciej, ich stuk, tak samo jak garnków i sztućców jest bogatszy o zupełnie nowy, obcy ton. Pam, pam? Big? Nazywamy słowami,choćby "brzdęk", czasem onomatopejami, ale to tylko próba znalezienia odpowiednika na coś, co jest nowe, co wymyka się naszej percepcji. Tak to już kiedyś nazwano, zatem i my sami używamy tych nazw. A jeśli mielibyśmy wymyśleć nowe?
Muzyka w radiu nabiera jakby głębi, przedtem był to po prostu głos cichszy lub wyraźniejszy, czarno-biały, teraz zaczynasz dostrzegać pewne odcienie szarości. Zabawna jest ta technika – można znów poczuć się trochę jak dziecko, z tą różnicą, że dzieci nie znają słów i nie potrafią opisać tego, co pierwszy raz słyszą – natłoku dźwięków, z których każdy jest inny i pewnie ma, jak barwa, swój odcień.

3 komentarze:

  1. Piszesz o tym, co słyszysz, Żabko, z takim zachwytem, że i ja z zachwytem o tym czytam :-) Życzę Ci ciekawych, nowych wrażeń :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, Twoje opisy dźwięków są tak pełne zachwytu, tak świeże, że automatycznie zaczęłam się zastanawiać nad tym co słyszę :)
    Cieszę się z Twoich nowych możliwości i przyłączam do życzeń Miriel :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech Żabko :) Fascynujące są Twoje opisy :) Czytając Twoje wrażenia zastanawiam się - jaka to przyjemność usłyszeć coś "na nowo" :) Prawie jak Quendi w Cuivienen, próba nazwania otaczającego świata - yć może tylko dźwięków - dla mnie jednak "aż" dźwięków. :)

    OdpowiedzUsuń

żabi blok

Jako że jest to żabi blok (żabie rysunki będą, będą), witam potencjalnych czytelników stosownym i staroświeckim (jak na żabkę) : kum! kum! kum!